Niedaleko Wilna, w niegdysiejszym polskim mieście Zdzięcioł (obecnie na terytorium Białorusi) wychowywał się ojciec słynnego amerykańskiego kompozytora Michaela Gordona, który w latach trzydziestych XX w. przyjechał tu uczyć się jidysz i marzył, by zostać inżynierem. „To moja czwarta i najkrótsza podróż do Wilna. Byłem tu pierwszy raz dwadzieścia lat temu i pamiętam, że Wilno wyglądało wówczas zupełnie inaczej. Już podczas moich poprzednich wizyt lubiłem wędrować ulicami starówki, a teraz chciałem poznać miejsca, w których znajdowały się obiekty kultury i historii Żydów”, – mówi M. Gordon.
Więcej informacji o tym projekcie
Spacerując z przewodnikiem po miejscach upamiętniających Holokaust, kompozytor znalazł na starówce dziedziniec, któremu postanowił poświęcić swoje dzieło: „Bardzo mi się spodobało to miejsce, z którego roztacza się wspaniała panorama. Znajduje się tu rzeźba przypominająca o żydowskim getcie. Kolejną rzeczą, która mnie przyciągnęła, jest szkoła muzyczna – jak jasna strona historii dziedzińca, na którym działy się niegdyś bolesne rzeczy. Dla tej przestrzeni stworzę muzykę, która tutaj zabrzmi świetnie, bo mocny dźwięk będzie się rozchodził między ścianami, narożnikami domów… Jest tu dużo cementu, idąc, prawie się słyszy echo swoich kroków”, – wyraził radość kompozytor. Zapowiedział już, że w utworze zabrzmi 9 puzonów.
Michael Gordon od wielu lat dba o ekologię, jest wegetarianinem, dostrzegł też świadomość mieszkańców Wilna: „Trawa nie jest tu koszona w wielu miejscach, pozwala się jej swobodnie rosnąć w mieście. Nie sądzę, że w USA jest tak zaawansowana świadomość, dopiero zaczyna się zwracać uwagę na środowisko. Wilno to dla mnie bardzo stylowe miasto. Jego styl jest inny, nie metropolitalny, od razu widać, że kultura i historia są tu bardzo ważne. Życzę mu kolejnych 700 lat spokoju, szczęścia i oczywiście bezpieczeństwa”, – mówi kompozytor.
Będąc artystycznym dzieckiem, zainspirowany muzyką klasyczną wykonywaną przez matkę, jeszcze w szkole napisał utwór na orkiestrę, a jednocześnie interesował się muzyką popularną. „Myślę, że słuchanie różnych gatunków sprawiło, że zdałem sobie już wtedy sprawę, iż interesuje mnie wszystko, czego wcześniej nie słyszałem”, – mówi Michael Gordon. Jako nastolatek pisał piosenki dla zespołu rockowego, a później, po uzyskaniu tytułu magistra w zakresie muzyki, wstąpił na Uniwersytet Yale, gdzie starał się zapoznać z muzyką współczesną i jednocześnie występował z zespołami rockowymi w klubach Nowego Jorku.
Jeszcze podczas studiów z dwoma kompozytorami (Julią Wolfe i Davidem Langiem) zorganizował festiwal Bang on a Can, poświęcony innowacyjnej muzyce i nowym pomysłom muzycznym, który stał się jednym z najbardziej autorytatywnych wydarzeń muzyki współczesnej w Ameryce.
Pierwszy festiwal odbył się nie w sali koncertowej, a w galerii sztuki. „Byliśmy młodzi i szukaliśmy nowych sposobów prezentowania naszej muzyki. W połowie lat osiemdziesiątych XX w. niewiele osób słuchało współczesnej muzyki klasycznej i eksperymentalnej. Pomyśleliśmy, że częściowo winny temu były miejsca organizowania koncertów: wszystko bardzo formalne, muzycy są w garniturach, instrumenty są klasyczne. Więc po prostu zaczęliśmy robić 12-godzinne koncerty, gdyż uważaliśmy, że bardzo długi format jest trochę mniej restrykcyjny: nie musisz tylko siedzieć, możesz się poruszać, tańczyć i poznawać ludzi. Do tej pory organizujemy festiwale w Nowym Jorku i nie tylko, mamy też koncertujący zespół „Bang on a can All Stars”, który grał także w Wilnie”, – mówi Amerykanin.
Obecnie twórczość kompozytora obejmuje szerokie spektrum: od długich utworów na zespoły po partytury orkiestrowe i interdyscyplinarną współpracę. Zleceniodawcami Michaela Gordona są Centrum Lincolna, sala koncertowa Carnegy Hall, Stuttgart Ballet, orkiestry amerykańskie, europejskie i azjatyckie, słynne festiwale muzyki współczesnej.
Kompozytor mówi, że od dziesięciu lat zastanawia się nad tym, jak dźwięk pojawia się i rozprzestrzenia: „Rzeczą zwyczajną jest dla nas to, że dźwięk po prostu przychodzi: jesteśmy przyzwyczajeni do formatu koncertu, muzycy na scenie grają dla nas, dźwięk dociera do nas i ten dźwięk jest płaski. A mnie bardzo interesują dźwięki, które dochodzą z wielu miejsc dookoła, to, jak poruszają się w przestrzeni w różnych kierunkach. A jeśli chodzi o utwór, który zamierzam stworzyć dla Wilna, wyobrażam sobie, że 9 puzonów mogłoby współgrać z 9 punktami w przestrzeni”, – kompozytor ujawnia kulisy procesu twórczego. – „Zawsze tworzyłem to, co mnie interesuje, lub to, co w danej chwili czuję, co wydaje mi się słuszne, w zależności od nastroju wewnętrznego. Nie staram się tworzyć tego samego lub po prostu rzeczy, które są przeznaczone do konsumpcji. Moje dzieła są związane z tym, co czuję, czym się interesuję, dokąd zmierzam. Może to być bardzo lekka lub bardzo poważna muzyka, a ostatnio interesuje mnie przebywanie w środowisku, w którym gra muzyka: wtedy się w niej zanurzam”.
Do Wilna zaproszeni zostali również kompozytorzy z Japonii, Niemiec, Włoch, Austrii i Polski. Tutaj będą szukać miejsc, które wzbudzą w nich emocje. Zadedykują swoje prace rocznicy stolicy. Dzieła kompozytorów uczestniczących w projekcie „Muzyka dla Wilna”, specjalnie stworzone dla przestrzeni miejskich zamienią się w długoterminowe instalacje muzyczne, które będzie można obejrzeć również później. Oczekuje się, że nie tylko będą przypominać o zaszczytnym jubileuszu, ale także zaproszą do poznania na nowo najróżniejszych przestrzeni wileńskich. W 2023 r. premierze utworów stworzonych specjalnie na tę okazję będą towarzyszyć warsztaty edukacyjne i twórcze, wycieczki, koncerty i inne wydarzenia.
Więcej informacji o projekcie „Muzyka dla Wilna” można znaleźć na stronie internetowej inicjatywy www.musicforvilnius.com.